niedziela, 13 listopada 2011

Jak hartowała się stal ...

Mojego bloga rozpocznę od przedstawienia kilku historii tego jak rozpoczęła się przygoda z remontami i przeróbkami.

Dlatego też cała moja przygoda z przerabianiem pojazdów rozpoczęła się od gokarta ale to było tak dawno (miałem jakieś 14 lat) że nie posiadałem jeszcze aparatu cyfrowego... :D

Historia gokarta była ciekawa gdyż był on sprowadzony z Niemiec przez jakiegoś kolegę ojca. Następnie w ramach rozwijania zainteresowań dostałem go w prezencie. Niestety mój ojciec miał poczucie humoru i ten prezent był w kawałkach (zaznaczam że bardzo wielu kawałkach) i do tego bez silnika...


To był taki model jak na zdjęciu powyżej (Oczywiście opony, fotel i wydech był)  lecz różnica polegała na tym że mój był w kawałkach i w stanie daleko odbiegającym od tego ze zdjęcia.

Następnie z pomocą ojca i starszego kolegi którego ojciec miał warsztat, sprzęt i dużo garaży (notabene dziś on prowadzi ten warsztat)  zaprzyjaźnionego warsztatu który pozwolił mi w swoim garażu składać ten złom udało mi się złożyć ten wynalazek. 
Największym wyzwaniem był oczywiście silnik dlatego bez większego zastanowienia zastosowaliśmy niezawodny silnik od Wiejskiego Sprzętu Kaskaderskiego zwanego potocznie WSK 125 ccm. 
Po złożeniu gokart był używany tylko 3 dni zanim go sprzedałem, gdyż jak się okazało czego wcześniej nie przewidziałem to do jazdy gokartem przydałby się  jeszcze plac, najlepiej prywatny gdyż opony zostawiają straszne ślady na asfalcie. 

Dlatego takim oto sposobem moja przygoda z gokartami się zakończyła.