niedziela, 29 kwietnia 2012

KAWASAKI KLX 250

Pierwszą rzeczą którą miałem zrobić po zdaniu prawa jazdy A miała być sprzedaż Fantic-a i kupno Kawasaki KLX 250. Dlatego nie wytrzymałem i Kawe kupiłem już na 2 miesiące przed zdaniem i  odebraniem prawa jazdy.
Kupiłem go w Krakowie i następnego dnia  zaliczyłem pierwszy wypadek. Mniej więcej ok godziny 10 rano już jadąc sobie spokojnie (do 65-70 km/h) jechałem sobie spokojnie kiedy to Żuk pełen elektryków z Zakładu Sieci Elektrycznych z Lublina zajechał mi drogę. Na hamowanie miałem jakąś sekundę a fakt że Kawa miała kostkową oponę utrudniał mi to zadanie  dlatego zdecydowałem się na jedyne możliwe utracenie prędkości, czyli położenie na boku. Całe szczęście miałem na sobie pełen strój dlatego poza kilkoma siniakami nic mi się nie stało. Co innego motorek. Wtedy wiedziałem że będzie musiał przejść kompletne malowanie. Dlatego motorek przeszedł kompletne malowanie. Zaliczył wymianę lampy na nową ACERBIS-a, zębatka, kierownica RENTHAL Gold, nowy przedni błotnik również ACERBIS-a i jeszcze kilka innych dodatków.


Zbyt wielu zdjęć tego motoru nie mam gdyż okazał się on nie tylko bardzo wadliwy (Silnik nie pokazywał pełnego sprężania czyli był już trochę zarżnięty) ale również bardzo pechowy gdyż nie dłużej jak miesiąc po szlifie na boku zaliczyłem dzwona. Jadąc sobie spokojnie ( 50-60 km/h) w pewnym momencie obudziłem się   przed maską tira na drugim pasie. Jak się później okazało drogę zajechała mi  właścicielka Matiza wyjeżdżająca z okolicznego sklepu spożywczego. Jak się później przyznała nie widziała mnie gdyż nie zbyt dokładnie oceniła to czy coś nadjeżdża czy też nie. Po tym wypadku pierwszy raz w życiu czekał mnie drugi remont tego samego pojazdu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz